|
„...aby miłość, którą Ty mnie umiłowałeś, w nich
była i Ja w nich” (J 17,26)
Miałam wtedy 15 lat, gdy po raz pierwszy zostałam zaproszona na
spotkanie modlitewne do jednej z wrocławskich wspólnot. Wtedy
jeszcze nie przypuszczałam, jak drobny ten fakt, będzie ważnym
wydarzeniem w moim życiu. Wyobrażałam sobie, że wspólnota to grupa
ludzi, którzy uprzyjemniają sobie czas graniem i śpiewaniem pieśni
religijnych, a przy tym nawiązują koleżeńskie, bądź przyjacielskie
relacje między sobą. Nawet spodobał mi się taki sposób zawierania
nowych znajomości, tym bardziej, że ludzie, których tam spotkałam,
okazali mi dużą serdeczność. Nie rozumiałam jedynie tego, co ich
tak fascynuje w mówieniu o Bogu. Jaka siła nimi kieruje, że wciąż
mają tyle radości i miłości oraz skąd biorą takie nietypowe
rozwiązania dla różnych sytuacji w swoim życiu. Szybko zauważyłam,
że miłość tych ludzi nie jest jedynie uczuciem, ani przejściowym
wzruszeniem. Polega ona raczej na umiejętności wysłuchania
drugiego człowieka, na okazaniu mu zrozumienia i zainteresowania,
dzieleniu się z nim swoją radością i cierpieniem, a także
okazywaniu wszelkiej możliwej pomocy.
Wchodząc głębiej w relacje z tymi ludźmi, coraz więcej słyszałam o
Bogu, Jego synu Jezusie, który umarł za nas, abyśmy mieli życie.
Widziałam w Nim nieskończone źródło wszelkich łask. Najważniejsze
we wspólnocie było dla mnie to, iż nie musiałam jedynie słuchać i
wierzyć innym osobom, lecz osobiście mogłam doświadczyć bliskości
i miłości Boga. A przez to osobiste doświadczenie Jego miłości
zapragnęłam ciągłej wspólnoty z Jezusem i z osobami, które kochają
Jezusa tak jak ja.
Wraz z członkami wspólnoty zapragnęłam dzielić się z innymi
otrzymaną łaską od Boga, nieść dobrą nowinę tym, którzy jej
potrzebują, podarować swe serce, a wspólnotę czynić miejscem
radości i przebaczenia.
Zrozumiałam także, iż ofiarowanie swego czasu wspólnocie to coś
innego, niż przychodzenie wtedy, gdy mi się podoba, kiedy jestem w
dobrym nastroju. Dla mnie bycie we wspólnocie zaczęło polegać na
ujawnieniu tego, co się we mnie dzieje, co jest dla mnie ważne, a
mianowicie mojej słabości, radości, miłości, pragnień, a nawet
lęków.
We wspólnocie odkrywamy siebie, pozwalamy, aby dobry Bóg osobiście
i przez innych ludzi kształtował naszą duchową dojrzałość. Tak
minęło kolejne 15 lat …
Renia Musiał
|